Książka o kulisach kulturystki
Nie jest zwykły podręcznik dla przyszłych kulturystów… To opowieść o wzlotach i upadkach, treningach, odżywianiu, a przede wszystkim każdym dniu prawdziwego kulturysty.
Andrzej Sitarek postanowił napisać książkę, która bez zbędnego koloryzowania, łechtania czytelnika, będącego potencjalnym kulturystą, i bez reklamy wprowadzi w sztukę kulturystyczną zarówno laików, jak i osoby, które już zetknęły się z tym sportem. Jak sam twierdzi, posługuje się często językiem chama, więc niejednokrotnie sypie wulgaryzmami i niewybrednymi określeniami, nie pozuje na nikogo, kim nie jest, nie chełpi się wykształceniem, bo go nie ma, ale ma coś więcej – lata praktyki i doświadczeń.
Mówi się, że kulturystyka już dawno nie jest sportem. Przeistoczyła się w hodowlę organizmu, estetyka spierdoliła, czym więcej, tym lepiej.
Pisze również o tym, że nie należy poddawać się otoczeniu i biedzie – ma wiarę… Wiarę w Boga i w siebie, w dążenie do celu, w morderczą pracę i marzenia. Nie pisze o swoich fantazjach, o czymś, czego nauczył się z podręczników, a o pracy, bólu, radościach, smutkach, których doświadczył sam… Nie robi tego dla pieniędzy, sławy, poklasku – robi to, co kocha, dla siebie, dla kulturystyki i na chwałę Boga.
Autor odkrywa kulisy kulturystyki, prezentuje różne formy i rodzaje treningów, sugeruje odpowiednie diety, ale przede wszystkim dużo pisze o nastawieniu psychicznym.
Nie wstydzi się pisać o swoich słabościach, każdą porażkę stara się przekuć w coś pozytywnego i zawsze podąża obraną przez siebie drogą, zapraszając do tej wędrówki innych. Jednak jeśli nie jesteś przygotowany na ból, pot i treningi do upadłego, to lepiej pozostań na widowni – kulturystyka to sport dla ludzi z charakterem i niezwykłym uporem, gotowych na poświęcenia. Czy jesteś na to gotów?
Patronat nad książką objęli: Kulturystyka.org.pl, Noeasy.pl, Oaza recenzji, Kulturalne rozmowy,
Mirosława Dudko –
Przedpremierowo:
Pan Andrzej Sitarek odsłania przed czytelnikiem kulisy kulturystyki mówiąc także o swoich błędach, wzlotach i upadkach oraz doradza jak nie popaść w pułapkę sterydów, reklam i sławy. Poza własnymi wspomnieniami ze swojego życia kulturysty przekazuje wiele mądrych spostrzeżeń, skłaniających do myślenia i pomaga zrozumieć czym tak naprawdę jest kulturystyka. Bez koloryzowania, dosadnie ale też często z humorem lub ironią opowiada o trudach tego sportu, o swoich dokonaniach a przede wszystkim o własnej drodze, jaką do tej pory pokonał.
Cała recenzja:https://ezo-ksiazki.blogspot.com/2019/10/518-sztuka-umierania.html
Hades –
Zapowiada się bardzo ciekawie. Od 17 lat zajmuję się kulturystyką i jej propagowaniem. Tworzę serwis internetowy https://www.kulturystyka.org.pl i jest mi bardzo miło, że mogę promować książkę na łamach serwisu i nie tylko. Nie mogę się doczekać premiery. Po przeczytaniu książki zamieszczę swoją recenzję na temat „Sztuki umierania”.
No Easy –
Ostrzegam, książka dla osób dojrzałych, najlepiej z doświadczeniem na siłowni!
Sylwia Cegieła – KulturalneRozmowy –
Autor nie czytał książek psychologicznych i nie próbuje nawet być coachem. On sprzedaje czytelnikowi swoje doświadczenie, lata morderczych treningów, wzlotów i upadków. Chce przestrzec przyszłych kulturystów, aby nie popełnili jego błędów. W „Sztuce umierania” zawarta jest pewna mądrość o niepoddawaniu się, balansowaniu na granicy śmierci. Sam Sitarek nadal się uczy podejścia do swojej pracy. Można więc nazwać „Sztukę umierania” poradnikiem, po który sięgnąć powinni młodzi chcący rozpocząć przygodę z kulturystyką.
cała recenzja na stronie – http://www.kulturalnerozmowy.pl/2019/12/andrzej-sitarek-sztuka-umierania-o.html
coś na półce –
W pułapce sterydów.
Kulturystyka. Pięknie wyrzeźbione ciała. Widujemy to czasem (lub częściej niż „czasem” – zależy czy ktoś to lubi, śledzi i/lub praktykuje) na zawodach, w trakcie transmisji z tychże zawodów, a także na siłowni. Co się kryje za tym sportem? (bo wszak jest to sport). Czy tylko pot wylany na salach ćwiczeń? Zdecydowanie nie tylko to. Andrzej Sitarek to doświadczony trener, który widział w tym sporcie niejedno. W niniejszym poradniku (a zarazem swego rodzaju pamiętniku) dzieli się z nami spostrzeżeniami na temat kulturystów i samej kulturystyki oraz stojących za nią idei.
Kult ciała. Takimi właśnie słowami można podsumować współczesną kulturystykę – a przynajmniej tę rozumianą przez szeroko pojęte „masy” (zbieżność z przyrostem masy mięśniowej przypadkowa, ale w tym przypadku jak najbardziej na miejscu). Tzw. „masy” uważają, że wystarczy pobiec sobie na siłownię kilka razy na tydzień, odbębnić tam swoje, nałykać się sterydów żeby efekt był szybszy… i gotowe. Otóż nic bardziej mylnego. Andrzej Sitarek próbuje w niniejszej książce zerwać z tym spłaszczeniem kulturystyki wykazując, że jest ona czymś więcej. W rozumieniu autora tej książki jest to bowiem pewien styl życia, który wykracza daleko poza okazjonalne wizyty na jakiejkolwiek sali treningowej.
W kulturystyce mogą – zdaniem autora – idealnie odbijać się ciągoty do głupoty i do pójścia na skróty. Mowa o wszelakiej maści prochach, sterydach i (Sitarek nie boi się użyc tego słowa – choć jest to dyskusyjne nazewnictwo w odniesieniu do zażywanych specyfików) narkotykach zażywanych przez amatorów pięknej sylwetki. Wspomnianą głupotą jest także według Sitarka wszechobecny szpan rzeźbą własnego ciała i sodówa objawiająca się w efekcie wędrówkami po nocnych klubach – te bowiem są często codziennością pseudokulturystów.
Na czym więc powinna polegać kulturystyka? W skrócie – na idealnym balansie ciała i ducha. Ciało jest bowiem (i być powinno) świątynią tego drugiego. Brzmi górnolotnie? Być może. Ale nie sposób odmówić racji temu rozumowaniu – przynajmniej w części odnoszącej się do zdrowego trybu życia i do dbania o siebie (Siterek bardzo owe dążenia i wartości podkreśla na każdym kroku).
Cała książka… no cóż – postrzegana to ona może być różnie. Wartościowe są z całą pewnością wspomnienia z aktywności własnej i trenerskiej autora. Są one pewnym świadectwem tego, na czym powinien polegać ten sport. Z drugiej strony – sporo tu mięsa… I to takiego z kategorii, która może być przypisana do wynurzeń typów „typów bez karków” (nikogo oczywiście nie obrażając – sformułowania używam w odniesieniu do pato-kulturystów, których autor wyraźnie wskazuje palcem).. Brzydko brzmi, wiem – no ale taka prawda. Irytować też nieco może czytelnika fakt, że autor tak często odnosi się do duchowości, do ostateczności i do postrzegania ciągu aktywności życiowych jako do łańcucha, który nieuchronnie prowadzi do śmierci. Wszystko to oczywiście prawda, ale czy trzeba aż tak „uduchowiać” kulturystykę jako taką? Lekka przesada moim zdaniem (z całym szacunkiem oczywiście dla wyznawanych przez autora wartości).