Ta historia wydarzyła się naprawdę.
Dwójka młodych bohaterów ma odstawić z Kielc do Nancy zarejestrowany tam samochód – peugeota 205. Przy okazji obrotni młodzieńcy „zahaczają” o spory kawałek Francji, Hiszpanii, Włoch, Szwajcarii, Belgii i Holandii. „Zahaczają” też o Pamiętnik znaleziony w Saragossie Jana Potockiego, Szkice piórkiem Andrzeja Bobkowskiego, Rejs Marka Piwowskiego, Sagrada Familia Antonio Gaudiego czy twórczość i tragiczne losy Vincenta van Gogha w Arles.
Przypadek sprawia, że nieskomplikowane w gruncie rzeczy przedsięwzięcie przeradza się w podróż życia – Grand Tour – pełną przygód i niespodziewanych zwrotów. Pełną też ludzi rozmaitych narodowości i ras, a wśród nich jeśli już spodziewanych, to chyba najmniej – rodaków „na saksach”. Słowem, wielka podróż okazuje się w ich wydaniu wielką włóczęgą.
„Wszystkie moje książki mają wątek autobiograficzny” – wywiad z Krzysztofem Kasowskim
Spis
Wstęp…………………………………………………………………….3
Rzeczpospolita Polska……………………………………………..6
Bundesrepublik Deutschland………………………………….23
République Française…………………………………………….26
Reino De España…………………………………………………..84
République Française……………………………………………121
Repubblica Italiana………………………………………………165
Confoederatio Helvetica……………………………………….168
République Française…………………………………………..182
Royaume De Belgique………………………………………….239
Nederland…………………………………………………………..240
Royaume De Belgique…………………………………………..243
République Française…………………………………………..244
Rzeczpospolita Polska…………………………………………..248
Epilog………………………………………………………………….258
Marakeska –
Grand Tour w wykonaniu bohaterów to wielka wyprawa w poszukiwaniu siebie, celu swojego życia i wymarzonego miejsca do realizacji swojej pasji – muzyki w przypadku narratora i malarstwa, jeśli chodzi o jego przyjaciela. Francja wydawała się wymarzonym i najlepszym miejscem do takiej penetracji; przykładów „dlaczego” nie trzeba chyba nawet podawać. Podobnie Hiszpania. A północne Włochy też niczego sobie. Wydaje się, że obaj rzeczywiście znaleźli to, czego szukali, potwierdzili siłę swoich pasji oraz utwierdzili się w wartości pielęgnowania swoich talentów. Znaleźli też do tego odpowiedni grunt. Wystarczyło tylko (na pozór), żeby zakończyli podróż w miejscu, do którego dotarli. Najbardziej odpowiadał im Lyon… Ale musieli wrócić do domu.
Klucz do powieści został przez autora umieszczony na końcu – to fragment z Wikipedii: Grand Tour – typ podróży, w jaką wyruszali młodzi arystokraci i intelektualiści europejscy w celu dokształcenia się, zdobycia wiedzy o świecie i kulturze, poszerzenia swych horyzontów myślowych, a także wyrobienia u siebie gustu artystycznego i nabrania dobrych manier. (…) od XVII wieku w „programie” zwiedzających były też Paryż, Wersal, Lyon i Genewa.
Jego słowa, które można czytelnikom podać jako zachętę do lektury, też pochodzą z końcówki książki: Idąc w dół, zobaczyłem nagle coś… jakiś fragment ulicy, drzew, który na pewno widziałem WTEDY, i bardzo silnie poczułem tę samą ekscytację co wówczas, która pojawiała się zawsze, gdy wjeżdżaliśmy po raz pierwszy do nieznanego miasta, czując, że każdy krok może zaprowadzić nas w dobrą lub złą stronę. Jakiś zapach wolności, niesamowitej przygody, uczucie, jakbym nie szedł, a leciał!
Monika Urban –
Historia oparta na faktach. To pierwszy powód, dla którego warto po nią sięgnąć – jest autentyczna, co samo w sobie nie świadczy jeszcze o jej wartości, ale sprawia, że wydarzenia przedstawione przez autora otrzymują dodatkowe punkty za pochodzenie. Drugi powód jest taki, że to historia wciągająca i opowiedziana z pasją.
Jowita Wivel Szpilka –
Historia oparta na faktach. To pierwszy powód, dla którego warto po nią sięgnąć – jest autentyczna, co samo w sobie nie świadczy jeszcze o jej wartości, ale sprawia, że wydarzenia przedstawione przez autora otrzymują dodatkowe punkty za pochodzenie. Drugi powód jest taki, że to historia wciągająca i opowiedziana z pasją.
http://autorzy365.pl/historia-oparta-na-faktach_a7075
Fajne książki do czytania –
Narrator Le Grand Tour, wyznaje: „Uświadamiam sobie, jak wielką rolę w życiu odgrywa przypadek”. To stało się w Lyonie, pierwszym ważnym punkcie na mapie życiowej podróży. Dla uzdolnionych ludzi (muzyka, plastyka) stojących u progu dojrzałości/dorosłości to epokowe odkrycie, które jednak podejrzliwym czytelnikom (niedowiarkom) może się wydać banalne. Ale to pozór, bo za odkryciem idą przygody (a zatem doświadczenia), a tego nawet podejrzliwi czytelnicy będą mogli pozazdrościć.
Zatem pierwszy punkt – Lyon – okazał się zwrotny. I to, jak się rzekło, przypadkiem: za sprawą napotkanych ludzi, lokatorów artystycznego squatu, którzy stali się dla egzotycznych przybyszów z Polski początkiem nieformalnego Erasmusa. Galeria postaci, jakie odtąd przewijają się na kartach autobiograficznej książki Krzysztofa Kasowskiego, może kojarzyć się z obrazami Pietera Bruegla – może nawet przywołanego Hieronima Boscha – lub filmami Felliniego (wspomniany jest zresztą Amarcord), a wśród nich do najbardziej malowniczych – niczym Jan Himilsbach w „pięknych okolicznościach przyrody” Rejsu (też wspomniany) – należą… rodacy na saksach. „Polak potrafi”, czyli uniwersytet życia…
Trzeba wyraźnie podkreślić: to nie była sielanka. Zatrzymanie przez policję, areszt, podejrzenie o próbę zamachu terrorystycznego w czasie wizyty prezydenta Francji… Punkt zwrotny stał się zatem po czasie także punktem kulminacyjnym. I choć wszystko tym razem dobrze się skończyło (bo to nie była próba zamachu, tylko zwykłe ściąganie wężykiem paliwa z baku zaparkowanego na ulicy samochodu), skończyć mogło się niedobrze.
AgaKUSIczyta –
Zapytałabym Krzysia Kasowskiego (znanego kiedyś z ksywki „KASA”) – kiedy wstydzi się najbardziej? Czy wtedy, gdy mając momenty wyciszenia, zamyka się w sobie i chce na uboczu przetrawić to swoje życie? Czy wtedy, gdy wspomina młodość? Głupotę (bo i ona była)? Czy wtedy, gdy przyznaje się do bycia Polakiem? …
A dlaczego o to pytam? Po lekturze „Le Grand Tour” do głowy przychodzi mi wiele pytań. Bo oto odnajduję się w latach 90-tych, inne czasy i inna rzeczywistość, lecz ludzie – jakby ciągle ci sami, nerwowi i nienasyceni. I oto pojawia się szansa, jakaś jedna, jedna okazja. Stoję przed peugeotem 205, za mną szarzyzna codzienności, bylejakość.. I chyba właśnie dlatego, chcąc uciec z tej gnuśnej Polski i tej rutyny tkwienia siadam za kierownicą i ruszam. Obok siedzi Michał, kumpel, do mamy którego owo cacko należy. I ruszamy. Kierujemy się na zachód, do Nancy we Francji, do wujka Michała. A, że przy okazji zahaczymy o inne miasta Europy, to już tak zwane „prawo wycieczki”. W latach 90-tych wszędzie było kolorowo, lecz tylko za granicą ludzie mieli wszystko, nawet ci najbiedniejsi. Wszędzie było lepiej aniżeli w Polsce. Tu było szaro. Bez względu na pogodę za oknem, czy strój w danym dniu. Była szarzyzna przetykana kiczem i brak przyszłości. I chyba to miało wpływ na decyzję Krzyśka i Michała. Ta nieodparta chęć zmiany i przygody jednocześnie. By mimo strachu przy przekraczaniu granic, mimo ograniczonego budżetu, by mi tych wszystkich przeciwności przeżyć coś, co zmieni życie. Co w ogóle nada mu sens. Bo jeśli wszystko ciąży i tłamsi i ogranicza, to trzeba przebić ów mur i zawalczyć.
Kiedy się wstydzisz najbardziej? – pytam ponownie. Gdy nie znasz innego języka niż polski? Z tego akurat nie, bo Krzysztof nauczył się i francuskiego z rozmówek. Lecz czasem wstyd się przyznać, że jest z Polski, z tego kraju położonego gdzieś na wschód.
Podczas eskapady chłopcy zaczynają na swój sposób dorastać. Pojawia się odpowiedzialność i ktoś, z kim trzeba się liczyć – ten drugi siedzący obok. Współtowarzysz. Ludzką rzeczą kłócić się, ludzką też walczyć o swoje, ale upór obu stron do rozejmu i do zgody nie zaprowadzi. Michał z Krzyśkiem często mają rozbieżne opinie, chęci, choćby postrzeganie. Jeden nie odmawia sobie palenia narkotyków, drugi zaś preferuje alkohol. Jeden ma głowę – jako tako – na karku, drugiemu częstokroć brak zdrowego rozsądku. To dwóch, jak się okazało podczas wyjazdu – różnych sobie ludzi. Niewielka przestrzeń peugeota 205 uwypukliła nie tyle ich zalety, jak i wady, których jest wiele.
Podczas jazdy przytrafiają się momenty, które zapadną w pamięci na całe życie, ale nie zawsze mają pozytywny oddźwięk. Nawet odurzenie nie jest w stanie ich wykasować. Jak to będzie w przypadku tej dwójki, która – nazwijmy rzecz po imieniu – ucieka z domów? Szybka podróż zamienia się w bardzo długą. „Pada” akumulator, trzeba zarobić… na plantacji winogron. Czasem też trzeba gdzieś przyłożyć głowę i wyspać się poza 205-piątką, coś zjeść, gdzieś się zatrzymać… Coś przeczekać… i wracać.
Krzyś Kasowski pisze lekko, a ta swoboda w dziwny sposób ciekawi czytelnika. Bo „Le Grand Tour” to taki pamiętnik z dawnych lat. Skrzynia pełna skarbów z innego stulecia.
„Gdy byłem młody i miałem głowę pełną marzeń…” tak to mogłoby się zaczynać. Ci, co pamiętają lata 90-te zanurzą nosy w stronach tej książki i pojadą. Będą przekraczać niestrzeżone akurat granice, unikać kontroli celnych i wyłapywać każdy podejrzany dźwięk z silnika peugeota. Tak przecież było. Było ubogo i szaro i ciągle płasko. Codzienność nie zaskakiwała, bo i czym. Ludzie byli posępny, bierni, egzystowali bez uśmiechów na twarzach. Pracowali od 7-15, a jedyny sens ich życia stanowiło utrzymywanie się na powierzchni życia. A gdzie reszta? Gdzie marzenie? Plany? Gdzie to było? No właśnie dlatego, że nie było Krzysiek i Michał postanowili poszukać. I zasmakowali dorosłości, przygody i piękna wolności.
„Le Grand Tour” nie jest może głęboką tekstowo powieścią, to autor stworzył „książkę-drogę”, którą dobrze się czyta, i z którą miło mija czas. Bo chyba o to w literaturze chodzi – każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
CZARNO NA CZARNYM –
Siłą rzeczy autor sięga po język młodzieżowy i operuje nim bardzo naturalnie, oddając naturę balansującą już na granicy dorosłości, lecz wciąż jeszcze pragnącą przede wszystkim świetnej zabawy, bo to o nią właśnie chodzi w tej fascynującej eskapadzie, z perspektywy czasu przeistaczającej się w podróż życia, tytułową le grand tour.
Jak przystało na wykonawcę licznych przebojów, Kasowski wplata w fabułę mnóstwo muzyki, uwypuklającej atmosferę i kolorującej bohaterów. Na kartach „Le Grand Tour” sztuka odgrywa zresztą niemałą rolę, gdyż stanowi synonim wolności i niezależności. A także zrealizowanych marzeń… w praktyce nie zawsze dających pełnię satysfakcji. Mimo iż książkę czyta się lekko i szybko, a wręcz pochłania, niesie ona przekaz o nieco gorzkim posmaku, jaki pozostawia starcie oczekiwań z faktami. O takim stanie rzeczy sam narrator w swej dorosłej wersji… a Wy przekonacie się dopiero po przeczytaniu tej zdecydowanie godnej polecenia propozycji literackiej.
https://czarnonaczarnymcnc.blogspot.com/2022/07/recenzja-krzysztof-kasowski-i-le-grand-tour.html